środa, 5 listopada 2014

Rodzic po francusku, czyli wychowanie bez spiny

Lubię od czasu do czasu przeczytać książkę o wychowywaniu. Poradników dla rodziców napisano dotychczas tyle, że głowa boli i czytać się odechciewa, ale jeśli ktoś pisze z lekkim dystansem, a przy tym poczuciem humoru sięgam chętnie.


Książka Pameli Druckerman to zmierzenie się z własnym rodzicielstwem po tym, jak amerykańską autorkę los zsyła do Paryża, gdzie rodzi i wychowuje dzieci. Okazuje się bowiem, że jej poglądy i doświadczenia związane z wychowywaniem dzieci w Stanach różnią się skrajnie od francuskich.

Czytając, miałam wrażenie, że polskim rodzicom (a w zasadzie matkom, bo o nich tu głównie mowa) bliżej do Amerykanów niż Francuzów. Podobnie jak rodzice zza oceanu coraz bardziej chronimy nasze dzieci, zarówno w sensie fizycznym, jak i emocjonalnym. Coraz później wypuszczamy samodzielnie na podwórko, boimy się pędzących samochodów, porywaczy, ale mamy też coraz większy problem z ustalaniem jasnych granic, reguł i zasad w codziennym życiu tłumacząc się obawą przed zbytnim obarczaniem dziecka stresem.

Francuskie dzieci, w przeciwieństwie do tych amerykańskich, nie grymaszą, grzecznie zjadają cały obiad nie biegając po restauracji, świetnie się aklimatyzują w żłobkach, nie wchodzą dorosłym na głowę i w ogóle są ...grzeczniejsze? (jak ja nie lubię tego słowa...). A wszystko to dzięki kilku zasadom, które dla Francuzów są naturalne jak grzyby po deszczu :P

  • Ciąża - już tutaj zaczyna się pewien ogólny pogląd na wychowanie - dziecka nie da się ująć w ŻADNE RAMY TEORETYCZNE, dlatego przyszłe mamy nie czytają poradników o ciąży i wychowaniu. Francuzki śmieszy ubieranie pewnych zachowań w naukowe schematy, psychologiczne dyskusje. W trakcie ciąży pozwalają sobie na zjedzenie kawałka pleśniowego sera (niektóre tylko ściągają skórkę), wypicie lampki wina do obiadu i ostryg, które ich zdaniem wystarczy tylko dobrze umyć przed zjedzeniem;
  •  Jednym z ważniejszych aspektów opieki nad dzieckiem jest jego odpowiednie USYPIANIE. Odbywa się ono ze spokojem - nikt nie stosuje żadnych metod książkowych, nie pozwala na wypłakiwanie się, aż dziecko zaśnie (traktowane jest to jako okrucieństwo), ale też nikt nie biegnie do płaczącego dziecka na zawołanie. Stosuje się złoty środek - "pauzę", czyli chwilę, w czasie której dajemy dziecku spróbować samodzielnie się wyciszyć. Rodzic reaguje dopiero po chwili. W ten sposób dajemy dziecku szansę na naukę samodzielnego zasypiania (ważne, aby to zrobić w ciągu pierwszych 4 miesięcy, potem metoda nie działa)
  • Zaraz po usypianiu ważne jest JEDZENIE. Czymś naturalnym są stałe godziny posiłków, niepodjadanie pomiędzy nimi, dzięki czemu głodne dziecko zjada całą porcję obiadu, sporadyczne dawanie dzieciom słodyczy. Francuzi nie są w tym radykalni, pozwalając dzieciom na wspólne pieczenie babeczek, czy słynnego ciasta jogurtowego (przepis w książce) w weekendy, czy picie gorącej czekolady w zimowe wieczory. Wszystko jednak ja zawsze ma swoje miejsce i czas, a więc RAMY. W moim odczuciu metoda o tyle radykalna, że stałe pory jedzenia dotyczą również niemowląt
  • Francuzka matka zawsze pozostaje KOBIETĄ. W ciąży nie należy się objadać - jedna babeczka od czasu do czasu wystarczy, ale każda Francuzka ma z tyłu głowy frazę "Bez przesady!" ;) Kobieta w ciąży maluje paznokcie, chodzi do fryzjera, a pchając wózek często zakłada sukienkę i szpilki
  •  Rodzic to osoba DOROSŁA, a nie towarzystwo do zabawy dla własnego dziecka. To dlatego w paryskiej piaskownicy raczej nie zobaczymy mam lepiących z dzieckiem babki z piasku. Plac zabaw to miejsce do przeczytania gazety na ławce lub poplotkowania z inną mamą
  •  Wg francuskich rodziców dziecko jest istotą przede wszystkim społeczną i czymś naturalnym jest rozwijanie jego wewnętrznej autonomii, niezależności i potrzeba kontaktu z osobami innymi niż mama i tata. Stąd też parcie na umieszczenie dziecka jak najszybciej w ŻŁOBKU. Rodzice niemal biją się o miejsce w tej placówce. Podobnie chwalą kilkudniowe wycieczki dla 4-5 latków (!)
To tylko kilka obszarów, w których przejawia się francuskie wychowanie. O ile podoba mi się ogólna koncepcja pewnego luzu w wychowaniu umieszczonego w konkretnych ramach i regułach (jedno drugiego nie wyklucza), o tyle moja matczyna intuicja broni się przed karmieniem niemowlęcia regularnie co 3 godziny, oddawaniem 4 latka na tygodniową wycieczkę szkolną, czy krzywym spojrzeniem innych matek na rodzica lepiącego wspólnie ze swoim dzieckiem babkę w piaskownicy. A i w dresie zdarza mi się wyjść na spacer, bo tak wygodniej po prostu. Bo każdy rodzic i dziecko inne, prawda? :)

Polecam lekturę - w środku znacznie więcej przykładów na "cudowne" sposoby wychowawcze ;)

4 komentarze:

  1. Wróciłaś ;)
    Czytałam (chyba w poprzednim "Wysokich obcasach extra") o tym podejściu Francuzek do wielu spraw, w tym i do wychowania dzieci. DLa mnie, jak tak czytam, to taki luz - nie-luz ;) Niby luz, a jednak kontrola i te ramy... To tak jak z kontrolowanym zaufaniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. PS A gdzie odpowiedzi na pytania ? ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za pytania już się biorę ;) Gorzej ze znalezieniem kogoś do nominacji, kiedy niewiele blogów czytam ;)

      Co do francuskiego wychowania - dotarły do mnie głosy osób, które miały okazję je obserwować, że podejście rodziców jest tam bardzo chłodne - dyscyplina, dzieci mają siedzieć cicho, same się bawić, nie wtrącać w życie rodziców. Nawet uderzenie dziecka w policzek bywa na porządku dziennym :(((

      Usuń
    2. Czy ktoś wie, dlaczego przy moim komentarzu pojawia się wykrzyknik? Technicznie jestem blogowa noga

      Usuń