środa, 2 kwietnia 2014

Projekt Żłobek cz.1 JAK ZACZĄĆ?

Żłobek to zło. Tak właśnie myślę, chociaż świadomie co rano odprowadzam tam i zostawiam swoje 14-miesięczne dziecko. Dla mnie to wyższa konieczność. To jedyne rozwiązanie kiedy nie stać nas na nianię, babcie są daleko i zapracowane, nie mamy siostry/koleżanki/sąsiadki, która za darmo lub półdarmo dzieckiem by się zajęła. Są zwolennicy i przeciwnicy opieki żłobkowej, bo jak w przypadku każdej formy opieki nad dzieckiem można wymieniać plusy i minusy. Ale nie o zaletach i wadach żłobka dzisiaj będzie. Zacznę od początku.

W Lublinie są żłobki publiczne i prywatne. Tych pierwszych jest 9, tych drugich nie wiem (ktoś wie?). Jeden z prywatnych jest na naszym osiedlu, dwa bloki dalej. Zajmuje powierzchnię sporego 3-pokojowego mieszkania na parterze. Jest piękny, kolorowy, z trzema grupami, w tym z najmłodszą 5-osobową grupą dzieci, w której teoretycznie mógłby znaleźć się Jasiek. Panie wydają się być bardzo miłe. Dziecko ma zapewnioną kompleksową opiekę za 700 zł miesięcznie (czesne) + 10 zł za dzienne wyżywienie. W sumie ponad 900 zł miesięcznie. Do tego należy doliczyć bezzwrotne wpisowe w wysokości 200 zł. Ponieważ w sumie jest to kwota powoli dobijająca do tej, jaką musielibyśmy zapłacić ewentualnej niani, o żłobku prywatnym możemy zapomnieć. Właścicielka żłobka starała się o dofinansowanie z Urzędu Miasta (rodzice mogliby płacić ok 200-300 zł mniej każdego miesiąca), al się nie udało.

Zostaje żłobek publiczny. Słuchy o takim różne. A to, że nikt nie przytula, a to, że dzieciom pieluch nikt nie zmienia, a to, że jedzenie okropne, że grupy wielkie, a opiekunek mało. Jednym słowem moloch, z którego należy uciekać czym prędzej. Poczyniliśmy wywiad i okazało się, że jak z każdą taką placówką: żłobek żłobkowi nierówny. W każdym razie zapisać dziecko nie szkodzi, tym bardziej, że nic to nie kosztuje. A nóż wygramy w międzyczasie w totka i z listy dziecię wykreślimy :P 

Poszliśmy ...w 4 miesiącu ciąży! Tak, tak :) Sama twierdziłam, że to za wcześnie, mąż stwierdził, że zapytać nie szkodzi i w trakcie pierwszej wizyty miła pani dyrektor uśmiechnęła się, otworzyła kajet i zapisała nas (a raczej nasze bezimienne dziecko) na długiej liście oczekujących. 

I tak to się zaczęło. Jak wyglądało dalej? O tym w następnym odcinku :)


Żłobek Nr 1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz