poniedziałek, 5 maja 2014

Projekt żłobek, cz. 3, EMOCJE MAMY

Żłobek to zło konieczne. Będę powtarzać to zdanie do bólu. Codziennie rano zbliżając się do żłobka ogarnia mnie przerażenie na myśl, że zostawiam swojego małego chłopczyka, który dopiero co nauczył się chodzić, na parę ładnych godzin w prawie obce ręce. 

Dużo, oj dużo stresu kosztuje mnie te kilka minut kiedy cumujemy wózek w żłobkowej wózkowni, idziemy po schodkach na górę, przebieramy się i naciskamy dzwoneczek do drzwi, po czym opiekunka sprawnym ruchem przejmuje dziecko i bez zbędnych ceregieli zamyka drzwi. A zza drzwi na ogół rozlega się płacz, taki z piskiem czasem. Zza tych oto obklejonych piękne drzwi (nie rekompensują mi one bólu swą kolorowością):


I chociaż przed oddaniem dziecka wyprzytulam, zapewnię, że będę po południu i że kocham przeogromnie to serce pęka. Staram się trzymać, ale Jasiek pewnie i tak wyczuwa moje emocje i stres. Pękam totalnie dopiero po wyjściu z budynku. Sięgam po telefon i dzielę się bólem z tatą Cukrzykiem. Dzielę się tak codziennie, a on zapewnia mnie, że z każdym dniem będzie lepiej. Oby miał rację, oby...

2 komentarze:

  1. Będzie lepiej! Ty masz powód do tych emocji, to normalne. Ja przeżywałam, jak Szymon poszedł do przedszkola. Chociaż wiedziałam, ze jest mu tam dobrze, jest bezpieczny, "zaopiekowany", to pierwszgo dnia byłam zdenerwowana bardziej, niż on - jak mój mały synek sobie da radę, czy się odnajdzie i tak dalej ;) Dzielni bądźcie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy! Jakby na ukojenie tych emocji dziś dowiedziałam się od opiekunki, że było całkiem nieźle :D

      Usuń