Jaś chodzi do żłobka od lutego, a więc dziesiąty miesiąc. Dlaczego dopiero teraz piszę o adaptacji? Bo to proces długotrwały, zwłaszcza jeśli dziecko dużo choruje (a tak jest u nas) i więcej przebywa w domu niż w żłobku.
Nie liczyłam dni nieobecności Jaśka w żłobku (teraz żałuję, byłaby statystyczna ciekawostka), ale myślę, że w gruncie rzeczy cały ten okres możemy podsumować: 1/3 dni pracujących w żłobku, 2/3 w domu.
Początki adaptacji były trudne. W publicznym żłobku nie można przebywać z dzieckiem w pierwszych dniach, żeby się mogło stopniowo oswajać z nową rzeczywistością, ale u boku rodzica. Przebierasz w szatni, oddajesz opiekunce i wychodzisz. Trudne? Baaardzo trudne, dlatego ważne, żeby w pierwszych dniach zostawiać dziecko na krótki czas - 2-4 godzin. Tak też robiliśmy. Jaś zaczął się adaptować jeszcze zanim poszłam do pracy, żeby nie zaczynać od zostawiania dziecka na bite 8 godzin od samego początku.
Dla Jaśka trudnymi były pierwsze 2 miesiące. Adaptował się długo, bo szybko zaczął chorować i zawsze po tygodniowej przerwie w domu trzeba było zaczynać adaptację prawie od początku. Dla lekko ponad rocznego dziecka przerwa w uczęszczaniu do placówki była jak reset. I tak kilka razy...
Byliśmy w stałym kontakcie z opiekunkami, które na bieżąco zdawały nam relacje i same przyznawały, że łatwo Jaśkowi nie jest i dobrze,że staramy się oddawać go na krótko.
Jak zachowywał się nasz synek w pierwszych tygodniach?
1. Na początku trochę płakał. Co prawda płacz ustawał w miarę szybko (z każdym dniem szybciej), ale był przez cały czas pobytu po prostu smutny.
2. Nie chciał bawić się zabawkami. Nie był zainteresowany tym co się dzieje w żłobku, snuł się pomiędzy dziećmi i sprawiał wrażenie, jakby cały czas czekał na rodziców.
3. Źle spał. Bywało, że w żłobku nie udawało mu się usnąć w ogóle, albo spał 20-30 minut
4. Jadł "w kratkę". Czasem ładnie zjadł posiłek, czasem w ogóle. Po moim przyjściu dorywał się do cyca i wisiał w szatni, wisiał, wisiał...
5. Po jakimś czasie popłakiwał kiedy słyszał dzwoneczek do drzwi (po dzieci przychodzili rodzice) i wołał: "mama, tata"
6. W domu bywał rozdrażniony, marudny. Na szczęście dosyć szybko ten objaw ustąpił.
Dzieci mogą przejawiać dodatkowo wiele innych zachowań w trudnej adaptacji: mogą mieć wymioty, biegunkę, być agresywne, a nawet doświadczyć regresu pewnych umiejętności. Na szczęście to mija. Ważne, żeby dziecko w procesie adaptacji wspierać, ale o tym w następnej części Projektu: Żłobek.
Jak jest u nas dziś?
Jaś, kiedy po niego przychodzimy potrafi płakać, bo musiał powiedzieć pani "papa" i ona zniknęła za drzwiami. Raz zdarzyło się, że nie chciał do nas wyjść :) Poza tym, zwykle wychodzi uśmiechnięty, opowiadając po swojemu z wypiekami na twarzy co się działo przez cały dzień. Rano wchodzi sam bez żadnego problemu dołączając szybko do grupy. Bierze udział we wszystkich grach i zabawach, lepiej i dłużej śpi, ładnie je.
Na tablicy wisi nawet jego pierwsza praca plastyczna. Dumnam!